Wspomnienie dzieciństwa, potem już było wiadomo, że paluszki rybne są niezdrowe i nie należy ich kupować.
Nasze co prawda są smażone, ale na pewno zdrowsze od wersji mięsnej.
Tylko uwaga już poprzedniego dnia wieczorem dobrze jest zrobić marynatę.
W ostateczności tego samego dnia ,w którym będziemy gotować obiad,
ale wtedy z samego rana.
Składniki:
duża kostka tofu naturalnego (u mnie 300 gram)
marynata:
pół szklanki wody
łyżeczka soli
łyżeczka koncentratu pomidorowego
łyżeczka sosu sojowego
1/3 łyżeczki bazylii
1/3 łyżeczki gorczycy
1/3 łyżeczki imbiru
1/3 łyżeczki tymianku
łyżeczka suszonej natki pietruszki
sok z połowy cytryny
1/3 łyżeczki rozmarynu
pół łyżeczki płatków suszonej cebuli
pół łyżeczki cukru
panierka:
pół szklanki wody
łyżeczka pieprzu cytrynowego
szczypta soli
5 łyżek mąki kukurydzianej
i bułka tarta do obtaczania
Przygotowanie:
Wymieszaj wszystkie składniki marynaty i pokrój tofu w paluszki.
Wkładamy tofu do marynaty i zostawiamy na noc.
Mieszamy ze sobą wszystkie składniki panierki poza bułką tartą.
Bułkę wsypujemy do miseczki.
Paluszki obtaczamy najpierw w panierce a potem w bułce tartej i smażymy po obu stronach na złoty kolor.
Ja swoje paluszki podałam z frytkami i sałatką z jarmużu z poprzedniego posta.
Dla nowo wtajemniczonych krótka instrukcja robienia frytek.
Nie kupujemy gotowych i nie pieczemy ich w piekarniku, bo są niezdrowe,
niesmaczne i drogie.
Obieramy ziemniaki, myjemy je dokładnie i kroimy na cienkie fryteczki.
Potem smażymy na patelni na głębokim oleju, możemy przed podaniem odsączyć je na ręczniku papierowym. Jeśli dbamy o linię i nie przepadamy za smażonym rozgrzewamy piekarnik do 180 stopni i skrapiamy frytki oliwką, pieczemy aż się zarumienią (wersja dla cierpliwych).
Ja swoje usmażyłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz