Kochani trochę was zaniedbywałam ostatnio, ale wakacje, przetwory
i siłownia stale odciągały mnie od komputera (tak zapisałyśmy się na siłownię:)).
Ale mam nadzieję, że teraz już w końcu uda mi się częściej pisać,
zwłaszcza, że przy garach stoję często, ale nie mam kiedy dzielić się z wami moimi dokonaniami.
Na początek coś bardzo łatwego i pysznego.
Wystarczy trochę czasu i cierpliwości.
A zimą będziecie się mogli rozkoszować pysznymi ekologicznymi powidłami śliwkowymi własnej roboty.
Możecie też przygotować ich więcej i obdarzyć nimi ukochane osoby,
ja np. bardzo bym się ucieszyła z takowych powideł pod choinką.
Na pewno lepszy słoiczek z takimi pysznościami niż kolejna para ciepłych skarpet/ gaci/ rękawiczek.
No chyba, że wydziergaliście je sami to wtedy szacun kłaniam się w pas i noszę ile wlezie :)
Ale wracając do głównego tematu,
Składniki:
śliwki w dowolnych ilościach - czyli najlepiej ile wlezie do garnka ( tak śliwki i tylko śliwki)
oczywiście jeśli chcecie możecie je osłodzić,
ale ja nie widzę potrzeby.
Przygotowanie:
Myjemy śliwki i wydłubujemy z nich pestki.
Wrzucamy do garnka i gotujemy na bardzo małym ogniu cały czas mieszając.
Możecie też skorzystać z mojego patentu, z którego co prawda nie korzystały nasze babcie, ale jest skuteczny, przyspiesza proces gotowania i nie ma wpływu na efekt końcowy.
Zblendujcie cześć śliwek przed zagotowaniem ich wtedy szybciej odparuje z nich woda, a co za tym idzie wasze powidła szybciej będą gotowe.
Powidła gotujemy aż śliwki się nie rozpadną i nie osiągniemy pożądanej gęstości.
Kiedy zaczną pryskać wyłączcie je, ostudźcie i gotujcie znowu.
Ja swoje robię zazwyczaj około dwóch dni.
Gotowe przelewamy do słoiczków i pasteryzujemy jak kto lubi.
Ja najbardziej upodobałam sobie metodę pasteryzacji w piekarniku (najmniej zachodu i nic się nie brudzi).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz